wtorek, 20 grudnia 2011

Ogolnie rozpoznanie po terenie analizy i statystyki :D

Co tam u mnie? Ogolnie codziennie jeste zajeta czym. Gdy mam wolne biore auto- ktore niestety bardzo duzo pali, no ale co zrobic. Jezdze na bilarda do tego klubu Bunkers,kina, silowni, sklepow, kawiarni albo do inncych miejsc zwiedzac okolice. Co juz zawuazylam ostanio amerykanie KOCHAJA swoj sport narodowy jakim jest football amerykanski. W tym klubie wlasnie Bunkers, gdzie nie odworcisz glowy sa takie meeeeeeeeeeeegaaa duze telewiozory i 24/7 leci co? football! Polowa ludzi nosi koszulki z numerami ulubionych zawodnikow, lub z swoimi imionami, ogolnie moja okolica kibicuje RED SKINS. Co do knajp i wychodzenia. Tutaj mozna miec 0.7 promila alkoholu, co mnie zainteresowao bo praktycznie wszyscy przyjezdzaja autem i pija po kilka piw, lub zamawiaja w dzbankach. Przecietnie piwo ma tutaj 4- 4.5 % alk.  Wodka jest tu malo popularna, wszyscy raczej pija piwo. Nawet moj host, gdy dostal zubrowke i mowie ze w Polsce sie to pije z sokiem jablkowym byl lekko zaskoczony. Dostal rowniez od sasiadkow Polakow butelke zoladkowej gorzkiej, ktorzy mu powiedzieli ze to jest wodka deserowa....ahhh rodacy. ;)

Co do jazdy: wszedzie trzeba jezdzic autostradami, ogolnie jazda jest prosta dopoki sie jedzie dobra droga, bo pozniej jest trudno zawrocic. Ile ja juz benzyny zmarnowalam na moje pomylki. GPS to jest tutaj obowiazek. Ogolnie drogi sa 3 razy szersze, auta 2 razy wieksze. Swiatla wygladaja troche inaczej, bo sa jakby na przeciwnej stronie drogi. Ogolnie maja rowniez takie cos, ze jak masz czerwone swiatlo a chcesz skrecic w prawo i nic nie jedzie mozesz jechac. Kierowcy sa bardzo mili, nie trabia, przepuszczaja, jak sa jakies zwezenia czy pas wlanczajacy sie do ruchu wszyscy poruszaja sie  na 'zakladke'. Ile razy stajac pierwsza na pasie do jazdy prosto, mnie przepuszczali na inny pas zeby nie nadrabiac km - kochany gps. w Polsce to bym juz miala oklepane dawno.  Parkingi sa bardzo duze, miejsca do parkowania dosc nawet na tego mojego byka. Co do paliwa - placimy za galon - ponad 4 litry, i jezeli masz karte znizkowa jets pare centow taniej - a cena to okolo 3.29 $. Roznica jest taka, ze sie musisz sama obsluzyc, bo nikt ci tu nie pomoze, najpierw 'placimy' czyli skanujemy odpowiednie karty platnicze/kredytowe/znikowe i pozniej tankujemy. Ogolnie jak pierwszy raz sama tankowalam troche mi to czasu zajelo, bo mam dlugi samochod i wielki i braklo mi tego 'kabla' po czym odejchalam kawalek i znowu musialam wszystko skanowac. Ale juz mniej wiecej kminie to nie jest zle. Na codzien nie musimy uzywac swiatel - tylko zmokiem i noca. Ale powiem szczerze ze trudno o tym pamietac, bo raz jechalam do sklepu bez swiatel w nocy, bo drogi sa tak oswietlone ze w sumie nie widac czy sie ma swiatla czy nie ;p A no i warto wspomniec ze jak chcesz sobie jechac na stacje dopompowac powietrze do opon , musisz placisz!Ostatnio bylysmy w potrzebie i taka impreza przy szybkich obrotach kosztowala okolo 2 $.

Czas: nie mam problemu z przestawieniem sie z pl na amerykanski czas, czasami wieczorem szkoda ze nie mozna pogadac z Polsza, ale z drugiej strony motywuje to do robienia czegos innego wieczorami niz siedzeniem w pokoju, a czas na rozmowy trzeba znalezc w innej czesci dnia. Co do rozmow i lini telefonicznych tutaj jest tak ze placisz za kazdy naliczona minute odebranych polaczen i wychodzacych -malo kto o tym wie, ale to jest bez sensu ale jak ktos sobie wykupi nieograniczony abonament minut to w sumie go to nie interesuje - koszt miesieczny okolo 50$.

Jezeli chodzi o jedzienie: osobiscie mi nie smakuje. Woda jak z basenu jakby chlorowana - oni tu normalnie taka pija. Amerykanskie produkty, sa sztuczne napompowane, dla moich slaskich kubkow smakowych wszystko jest za slodkie lub za slone. Przez pierwszy tydzien mialam wstret do jedzenia, brzuch mnie bolal 4 dni. Ogolnie takie rzeczy jak owoce i warzywa smakuja ogolnie tak samo - tyle dobrze.  Jak bylismy na miescie, to zamowilam cos z menu dla dzieci - u nas to jest odpowiednik normalnej porcji w Polsce. Jezeli sie zamowi cos z kuchni nieamerykanskiej czyli tex mex itp powinno byc dobre. Ogolnie wszystkie imprezy w domu sa nastawione na jeeeeeeeeeeedzeeenieee, kazdy cos przynosi, gospodarz tez przygotowuje- dla mnie to jest bardzo nudne, na ostatni xmas party wytrzymalam z bieda godzine.


Mania wielkosci i ilosc: jak juz wczesniej wspomniala amerykanie uwiebiaja duuuuuuuuuuzooooo . Przecietny amerykanin na 2 razy wieksza lodowke niz europejczyk. Co wiecej ma w piwnicy zestaw lodowek i zamrazarek gdzie trzyma zapasy. Dzieci maja po 3 tony zabawek. Prezenty swiateczny kupuja tez w tonach. Auta musza byc conajmiej raz wieksze niz europejskie. Na wiekszosci samochow mozemy zauwazyc znak EL.. co znaczy ze jest to wersja wieksza, wydluzana. Choinki - musza byc najwieksze, najdrozsze i najlepsze. Ozdoby swiateczne: mozemy zobaczyc balwana na sciagczu, spiewajacego refnirefa, a domy wygladaja jak tiry z Coca coli. Na tym sie nie konczy, bo nie dosc ze caly dom jest ostwielony i ozdobiony to w srodku kazdy slup, schodek sciana musi byc ozdobiona.  Mania ilosc tyczy sie jedzenia rowniez o ktorym wspomnialam wczesniej. Budynki i drogi tez sa duuuzooo wieksze, na pocztku dziwne uczucie. Apropo swiatecznych obyczajow: kartki - tutaj duzo rodzin robi sobie wlasne kartki ze zdjeciami, i kazdy wysyla minumium 30 kartek! Obled! W sklepach mozemy kupic kartke dla kazdego czlonka rodziny osobno. Kartki ktore dostalismy przewaznie wieszane sa na drzwiach.


Ludzie sa bardzo uprzejmi i pomocni. Nie mialam jeszcze zadnej przykrej sytuacji. Kazdy zaraz poznaje ze nie jestem stad i zadaje duzo pytan , w okolicy bardzo dobrze reaguja na slowo Poland i Polish. Zauwazylam ze tutaj ludzie sa czesto bardziej bezinteresowni w pomocy niz w Polsce, tak jakos milej czasami. Na poczatku caly czas myslalam ze cos nie wypada itp ze glupio a tutaj nikt tak nie mysli. Kazdy jak cos chce to to robi i mowi otwarcie. Narazie wszyscy sa pomocni, szczegolnie moja host familia, lub znajomi starej au pair, ktorych poznalam, czy polscy sasiedzi.


Na zakonczenie powiem ze pieniadze sie tu wydaje bardzo przyjemnie i latowo. Prosze o wybaczenie za nieuzywanie polskich znakow, ale wiekszosc juz wie, ze pech mnie nie opuszcza, i moj laptop ktorego ostania rate splacilam przed wylotem, wczoraj umarl. Hosci udostepniaja mi laptopa;) Sylwestra spedzamy w Waszyngtonie, relacje niedlugo!

Zdjecia wgram w miare mozliwosci! 

Pozdrowienia!

1 komentarz:

  1. Świetny post, dużo się dowiedziałam o kulturze amerykańskiej:) wnikliwe i ironiczne spojrzenie, to mi się podoba. Kolejny ciekawy blog do dodatnia. Ja dopiero zaczynam moja przygodę z aupair.

    OdpowiedzUsuń